wtorek, 25 czerwca 2013

Wyjazd do Andrychowa

Nie jestem zwolennikiem wyjazdów,wręcz ich nie cierpię.Żle znoszę podróż,a po drugie jestem takim strasznym domownikiem i ciężko mi się ruszyć gdziekolwiek.
Jeden telefon od Gosi i już w piątek wyruszyliśmy na Świętą Ziemię.Gosia to moja taka prawa ręka,moja przyjaciółka od wszystkiego.Teraz już tam tęsknię:(
Ale.....Pogoda dopisała,nie powiem.Na noc byliśmy na miejscu.Ludzie serdeczni....bardzo.
W drodze końcowej pytam Małgorzatki...jak Cie poznam? na drodze widzę stoi maleńka dziewczynka z latarenką i macha.Były uściski i łzy.Straszny płaczek jestem.Dobrze,że to była noc.
To tylko 2 dni,ale warto było.Za mało może,aby pobyć tylko we dwie,pogadać o niczym.Żebyście wiedzieli jakie tam są widoki.....dech zapiera.Na co nam Majorki i inne ciepłe kraje,jak my mamy coś cenniejszego.







 
To część widoków, ale najbardziej zatkało mnie wchodząc do sklepiku.Kocham te rzeczy.Wszystko bym zabrała z chęcią






Dla tych co lubią takie klimaty to relaks dla serca i duszy.Kto może niech gna do Andrychowa!!
Przywiozłam ze sobą wiele wrażeń,wspomnień,naładowałam baterie i tak jak mówiła Bożenka z Bujakowa/wspaniała osoba dodam/,że przytulając się do Gosi czuje się dobra energię i takową otrzymałam.Mam nadzieję,że to utrzyma się na jakiś czas.
W poprzednim poście wspominałam o kolejnym zwierzaku,otóż od naszego pojawienia się tam pojawił się i kot.Ktoś pewnie wyrzucił,pozbył się.Straszny brzydal,ale moja córeczka nie odpuściła.I takim to sposobem przywieżliśmy kota do domu.Podobno to kot szylkretowy.Odżył,przytył,wyładniał przez te kilka dni.Polubiliśmy go wszyscy no i został.Radości co nie miara






 Może zanudzam,ale żałuję,tego,że miałam tak mało czasu,bo i praca i dzieci w domu.Podsumowując to powiem,że warto tam jechać na wakacje,powietrze niesamowite.Ja tam wrócę na pewno.Jeszcze raz dziękuję Małgośce za zaproszenie i to dobro ,które otrzymałam.Miłego dnia:)

Od przybytku glowa nie boli

Bądz mądra i osądz które to dzieci Gienka....
 Gienek to duży olbrzymi kogut.Ostatnio zachorował,albo podejrzewam podtrucie.Żyje i się kuruje.Mniejsza z tym,jacy ludzie są zawistni każdy z nas wie.Zazdrość nie zna granic,ale póki co narodziło nam się dziewięć kurczątek i jestem z tego powodu zadowolona.Inwentarz się powiększa.W następnym poście wspomnę o kolejnym członku mojej Rodziny.W domu aż huczy od szkodnika.



 

Zazdroskowe sz(ż)ycie

Pracy mnóstwo,czasu brak,nie wiadomo gdzie najpierw włożyć ręce uffff
W blogowaniu zaległości,a to wszystko przez nadmiar pracy.W sumie czekałam na to całą zimę i zbytnio nie narzekam.Na działce roboty po pachy,w domu i dzieci.Nie omijam tematu ,że jeszcze chwilka a zostanę babcią wnusia-podobno ma być chłopiec.Ale cóż z tego ,że będę żoną dziadka ....
Szyję pomalutku jak tylko chwila.To zamówienie Pani Iwonki.Za Jej zgodą pokazuję swoje dzieło.
Marzę o takim oknie... czyli takim w całości.Moje są podzielone i z firankami muszę kombinować,a tu....cudnie


I podkładki do kompletu



A to inne zaległe twory moich rąk







Słońca życzę.U nas dziś leje od północy.Z temperatury 37stopni spadło na 12.Nieżle