czwartek, 17 października 2013

Wieczna pogoń

Znów stanęłam w miejscu,zaniedbuję bloga,nie mam czasu dla siebie.Narzekam,bo mam wrażenie,że wszystko co piękne ucieka mi między palcami.Nie jestem w stanie się nacieszyć dobrociami,słońcem,wszystkim.....bo ciągle coś dłubię,ciągle coś robię.

Mam tyle prac,których nie zdążyłam obfocić,tyle tematów z którymi chciała bym się podzielić,a to wszystko poszło gdzieś w eter.Czasami myślę,czy ja coś zle robię.Czy inni potrafią życ bez tego co ja ?a jeżeli tak to jak żyją....Jestem żoną,matką i już babcią i czasami,niby żyję jak moje koleżanki,ale one mają czas na zakupy,fryzjera na kawki,a ja....wiecznie dom.Chyba taka już moja natura.
Od września mała Mi poszła do przedszkola,fakt,że mam luz,więcej wolnego czasu,ale co jakiś czas chora.Młody jeszcze w gimnazjum.Cisza spokój,ale co z tego-dalej biegnę,dalej wyścig.Na działce jeszcze mnóstwo pracy przed zimą,trzeba trawnik wykosić itd itp.W tym roku doczekałam się dyni giganta.Obydwoje ledwo co ją zerwaliśmy.Jeśli ktoś chce jej nasionka to mam jeszcze kilka.Nasion nie było za wiele,ale ten miąższ...pyszne z niej zupy i konfitury.Narobiłam całą masę:cynamonowa z pomarańczami i jabłkową.Pyszne do piernika i racuszków.


Jesień działa na mnie otępiająco.Także nigdy jej nie polubię.Tak już mam chyba.Pochwalę się,że u mnie mimo przymrozku są jeszcze maliny i truskawki pnące.Warto je mieć.Skrzynkę zabrałam do domu i dojrzewają jeszcze na krzaczkach.

Pozdrawiam słonecznie.