Nie mogą znaleść czasu,aby trochę nadrobić blogowych zaległości,Czas ucieka jak oszalały,dzień za dniem,nie wiadomo kiedy.Jestem w ciągłym biegu,mało śpię.Wiecznie szukam zajęcia.Nawet ,gdy śpię/tak mi się to tylko wydaje/planuję co na dziś,na dzień następny.Jesień jakoś mnie ,,połamała,,.Dzięki Bogu,że słońce jeszcze do nas zagląda.
W niedzielne popołudnie postanowiłam wyjść z domu i odwiedzić nasz las.Mamy go prawie na wyciągnięcie ręki.Wiecie jak tu latem pięknie.....
Z moim P i małą Mi poszliśmy w poszukiwaniu szyszek.Zbieram je co roku o tej porze,bo są mi potem potrzebne na stroiki świąteczne.Szczerze,to nie miałam ochoty nigdzie iść,ale nie żałuję.przy okazji znależliśmy kilka podgrzybków-pierwsze moje w tym roku
A te uzbierane przez P:)same prawdziwki i borowiki....khmm...zazdraszczam
NA SZCZĘŚCIE
I leśny ludek,nie wiadomo skąd i jak wpadł mi w obiektyw
Warto było rozprostować kości.Pełna nadziei,z pełnym koszykiem ,,nowych,, szyszek i grzybów wróciłam do domku.Jesień nie jest taka zła...
Pozdrawiam:)